Relacja ze spotkania, wraz z komentarzem.
„Polska cała na Rafała” „Zwyciężymy” takie i podobne hasła niosły się wzdłuż ulic i odbijały się od fasad zabudowań wrocławskiej starówki raz po raz. Wznoszone przez „zapiewajłę” okrzyki podtrzymywali licznie przybyli zwolennicy kandydata na prezydenta. Nie brakowało też kontrmanifestacji, które wyrosły jak grzyby po deszczu. W tym wypadku chyba już nawet przed „deszczem”. Działo się. Zapraszam do podsumowania wizyty Trzaskowskiego w Wenecji Północy.
Nadmienię jeszcze, że tekst ten nie jest kontynuacją artykułu „Panie Sławomirze! Dlaczego tak???”, gdyż tam wykazałem wszystkie manipulację, czy przeinaczenia faktów dokonane przez mówców. Nie opisywałem tamtego spotkania pod kątem ogólnym. Tu jednak pragnę się skupić na ogólnym wrażeniu ze spotkania. Chociaż dokładny format tej publikacji jest trudny do zdefiniowania. Tym niemniej mam nadzieję, że zadowolę czytelników.
Jeszcze przed godziną 17:15, która widniała na rozwieszonych plakatach promocyjnych, odbywały się pewne zachody. Natomiast podawany czas oznaczał bezpośrednie wejście na scenę Rafała Trzaskowskiego. Przed pojawieniem się kandydata, kilka osób, prowadzących, próbowało „zabawiać” ludzi powtarzając te same zdania kilka razy. Atakując przy okazji Karola Nawrockiego w sprawie afery mieszkaniowej. Trochę nienaturalnie im to wychodziło…
Bezpośrednio przed Trzaskowskim wystąpiła Małgorzata Trzaskowska, skupiając się na wzajemnej pomocy. Mówiła też o wsparciu seniorów, sile kobiet i zachęcała do głosowania na męża.

„A teraz Rafał Trzaskowski” rozbrzmiało. Zaczął od nawiązania do niedawnych uroczystości. 3 maja i obchody milenium Polskiej Korony. „Absolutnie niepotrzebne nam są spory, jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa i politykę zagraniczną. Bo w tych sprawach, w trudnym czasie, musimy mówić razem”. Rozmowa, jedność, otwarta dłoń. To jest motyw przewodni, który przewijał się w całej wypowiedzi wiceprzewodniczącego KO. Wielokrotnie, gdy próbowano zagłuszyć samorządowca, zwracał się do tych osób z nastawieniem „Rozmawiajmy!”. Zdecydowanie potępiał polaryzację i podkreślał, że chce być prezydentem „wszystkich Polaków”.
Dużo czasu poświęcił „rozwiązywaniu realnych problemów”. Wymienił jego sukcesy w Warszawie; pionierstwo w programie darmowych żłobków, budowa i remontowanie mieszkań (w tym momencie – oczywiście – padła aluzja do Karola Nawrockiego), poradnie zdrowia psychicznego. Stwierdził, że wiele rozwiązań wprowadzanych przez niego w stolicy, powinno być standardem w całej Polsce.

Małgorzata Trzaskowska we Wrocławiu/ zdjęcie z profilu Facebook Barbary Nowackiej
Frekwencja niezwykle dopisała kandydatowi. Kilka razy widziałem obrazy z wcześniejszych miesięcy kampanii, gdzie na wiece kandydata przychodziło bardzo mało osób, a często nawet te same twarze powtarzały się parokrotnie. We Wrocławiu jednak rynek został wypełniony po brzegi. Niemniej jak ilość osób, znacząca była także zależność między wiekiem a celem uczestnictwa w zgromadzeniu. Kibicowały głównie osoby starsze. I to dodatkowo w większości kobiety. Buczała, lub stała bez wyraźnego przekonania raczej młodzież. Zapytałem na przykład grupkę nastolatków stojących obok mnie o powód przybycia.
„Przyszliśmy, bo mamy czas wolny podczas wycieczki”
Oraz „Czy popieracie kandydata KO na prezydenta?”
„Niektórzy tak, niektórzy nie. Różnie.”
Nie oznacza to oczywiście, że była sztywna reguła wiekowa. Gdy ten fakt skrupulatnie odnotowywałem, pewna seniorka zapytała mnie, co zapisuję. Odpowiedziałem, że jestem z gazety. Bardzo jej się spodobał projekt. W krótkiej rozmowie chciała się dowiedzieć, czy jestem zwolennikiem przekonującego do siebie na scenie Warszawiaka. Prosiła także, abym przekazał pewne przysłowie: „Jeszcze się taki nie narodził, żeby wszystkim dogodził”. W kontekście wyborów w demokracjach, zdanie niezwykle prawdziwe. Inaczej powiemy „wybieramy mniejsze zło”.
W przemówieniu Rafała Trzaskowskiego szczególnie interesujące wydały się jeszcze dwa momenty:
- Zachęcenie do uprawiania polityki na „pozytywnych emocjach”. „Mamy stanowczo zbyt wiele krzyku i wrzasku”. Świetnie wpisuje się to w ogólny charakter mowy kandydata. Trochę mniej w realia polityki. Niestety, ale polaryzacja postępuje i sam starający się o urząd Prezydenta często z tego korzysta. Muszę jednak przyznać, że w wygłoszonym przemówieniu, dominowało otwarte podejście na inne poglądy. Pojawiły się nawet deklaracje gotowości do współpracy z kontrkandydatami.
- Oraz kwestia skrócenia czasu pracy. „Dzięki nowoczesnym technologiom, możemy dać więcej czasu młodym ludziom dla siebie. Dla rodziny.” Jednak to chyba nie jest postulat, którego realizacja jest w planach. Przynajmniej nie na najbliższe lata. A już na pewno, rola prezydenta w tym procesie nie wydaje się istotna.
Na koniec kandydat wygospodarował trochę czasu na zdjęcia. Potem, w ramach „marszu” przeszedł do kampanijnego autokaru i odjechał. Po niecałej godzinie. Wydaje się, że przybywsze osoby nie były tym do końca ukontentowane. Czy był to faux pas? Może obowiązki? Trudno powiedzieć – polityka rządzi się własnymi prawami. Czekamy na wybory, gdyż to właśnie one są ostateczną oceną działań kandydatów.
Lion Bisquit