Szósty maja… Już szósty! A tak niedawno przecież rozwijały się pierwsze pąki na drzewach, topniały śniegi (no, może bez przesady) i kwitły pierwsze tej wiosny kwiaty. Czas płynie. Wszystko płynie. Z upływem czasu, a może właściwiej: z naszym jego postrzeganiem wiąże się pewien paradoks, smutny w gruncie rzeczy, gdyby zastanowić się głębiej.
Gdy myślimy (a wbrew stereotypom pozostaje to wciąż dość popularne zajęcie), niezwykle rzadko skupiamy się na tym, co j e s t, niemal zawsze wybiegając myślą w przód lub w tył. Dlaczego patrzysz na kartkę tak krzywo? Czyżby zrobiło się zbyt… melancholijnie? Może myślisz, że smutek mój farbowany, a myśli-zapożyczone i tym samym nie przedstawiają większej wartości merytoryczno-dydaktycznej (bzdura)? A może… nie, nie może – zapewne – zdążyłeś już powyższą myśl usłyszeć z ust kogoś mądrzejszego (daj Boże) ode mnie) i zwyczajnie Cię nudzi… W gruncie rzeczy nie jest to może myśl zatrważająco odkrywcza. Ale idąc dalej w jej głąb, dojść można do ciekawszych (sądzę już) wniosków. Oto żyjąc, nie myślimy, że teraz kiedyś (żeby to jeszcze było kiedyś…) przeminie, ustępując miejsca przyszłości. Zazwyczaj myślimy o tym, co było lub będzie, zapominając o tym co jest i niezwykle często mając poczucie, o zgrozo, nieskończoności chwili… Nie pamiętamy (lub pamiętać nie chcemy), ludzie, że to co jest, też rychło się skończy – ale, gdy stracimy już to na zawsze, wówczas przypominamy sobie, że było przecież. I tęsknimy. Skądże się to bierze? Dlaczego nie mogąc docenić tego, co mamy, płaczemy po stracie? O czym to dowodzi? Że człowiek jest stworzony do pełni, do szczęścia i dlatego, biorąc je za coś naturalnego, nie odczuwa go, a zauważa dopiero brak? Że nie potrafimy dostrzec tego, co dla nas najważniejsze i nie przeżywszy świadomie chwili, przeżyć chcemy ją wstecz, poniewczasie? I nie mogąc, ronimy łzy nad straconym (przecież nie?) czasem. Ale wówczas, czy gdybyśmy całe nasze życie przeżyli ,,świadomie”, czy nie tęsknilibyśmy? A może wręcz nie mielibyśmy wspomnień lub byłyby one bledsze? (Czy bez tęsknoty nie ma wspomnień?) A może, może byłyby one ostrzejsze jeszcze, gdyż przeżywszy dokładnie, dokładniej zapamiętalibyśmy chwilę? A może nie myśląc już dłużej nad tym, co by było, gdybyśmy myśleli nad tym, co jest, zauważmy to, co jest? Tak po prostu? Żyjmy! Taki piękny (nie oznacza ciepły, jeśli ktoś nie dowierza, pozwalam sprawdzić w słowniku) dziś dzień!
Takiego to właśnie dnia 205 lat temu przyjaciel Adama Mickiewicza, Tomasz Zan, powołał do istnienia Promienistych (inaczej: Towarzystwo Przyjaciół Pożytecznej Zabawy). Oni wiedzieli przecież, że czas upływa i wraz z nim (skądinąd) upłynęli, ale przecież nie zmarnowali go. (Kto poszukiwałby argumentu broniącego powyższego słuszności stwierdzenia, niech wpisze w przeglądarkę – lub sprawdzi w encyklopedii – hasło Adam Mickiewicz). I bez wątpienia czas prościej i lepiej wykorzystać będąc świadomym a) jego obecności i b) ograniczeń zeń płynących. A więc, do dzieła, gdy czas upływa. Żyjmy. Nie marnujmy go na głupoty (dziękuję za przeczytanie artykułu) i róbmy to, co czynić naprawdę chcemy i czego żałować nie będziemy w przyszłości. Tempus fugit.