Pan Bartosz Jakus, dyrektor szkoły Iskry, niegdyś wychowawca klasy 7 i 8 będącej teraz w I liceum. Z niesamowitą pasją i zapałem uczy historii i wiedzy o społeczeństwie (a także informatyki). Lekcje te są niejednokrotnie wspominane i dziś. Jest osobą odpowiedzialną za tworzenie planów lekcji.
Tadeusz Gwozdecki: Dzień dobry, Panie Dyrektorze. Proszę opowiedzieć, jak tworzy Pan plan lekcji – jak to wszystko działa?
Pan Bartosz Jakus, dyrektor szkoły Iskry: Dzień dobry, witam Cię, Tadeuszu, oraz wszystkich czytelników trzeciego wydania Riposty. Bardzo się cieszę, że uczniów interesuje temat tworzenia planu lekcji. Sam proces nie jest jednoetapowy, jak mogłoby się wydawać. Aby stworzyć plan lekcji, konieczna jest bardzo żmudna, wręcz mrówcza praca, która rozpoczyna się na długo przed jego publikacją.
Załóżmy taką sytuację: jest 1 września, uczniowie przychodzą do szkoły i otrzymują swój plan zajęć. Aby było to możliwe, już w okolicach marca trzeba ustalić zapotrzebowanie – czyli określić liczbę klas oraz sposób ich podziału. W przypadku liceum dochodzą jeszcze grupy rozszerzeniowe, np. na języku angielskim. Jest to kluczowe, aby określić liczbę godzin do przydzielenia nauczycielom. Gdy zbierzemy te informacje, tworzymy dużą macierz, czyli tabelę w Excelu, w której sumujemy wszystkie potrzebne godziny. Następnie przypisujemy do niej nauczycieli, którzy będą z nami pracować. Każdego z nich należy zapytać o plany na kolejny rok szkolny. Wielu naszych nauczycieli ukończyło kilka kierunków studiów i może uczyć różnych przedmiotów – np. ktoś prowadzi zajęcia z informatyki, historii i WOS-u. Zdarza się również, że nauczyciele mają swoje preferencje dotyczące nauczania konkretnych przedmiotów.
Po uwzględnieniu wszystkich tych informacji sprawdzamy, ilu nauczycieli brakuje, i przystępujemy do ich rekrutacji. W idealnym świecie wszystko byłoby gotowe już w maju, ale w rzeczywistości często dopiero w sierpniu, a nawet we wrześniu, zatrudniamy brakujących nauczycieli. To właśnie najbardziej problematyczny etap, ponieważ nie każdy nauczyciel pracuje na pełny etat. W liceach często zatrudnia się również wykładowców akademickich, którzy mają obowiązki na uczelniach i mogą poświęcić szkole jedynie kilka godzin tygodniowo – zwykle w okienkach między swoimi zajęciami. To kluczowa kwestia, więc musimy czekać, aż ostatnia osoba poda nam dostępne godziny. Bez tego nie można rozpocząć kolejnych etapów. Gdy już zbierzemy wszystkie dane, wprowadzamy je do generatora planu lekcji. Na rynku dostępnych jest kilka programów tego typu. My od dawna korzystamy z czeskiego programu aSc, który dobrze sprawdza się jako narzędzie do automatycznego układania planu. W krótkim czasie analizuje on setki, a nawet miliony możliwych kombinacji, układając tzw. kafelki. Nadal jednak czekamy na program oparty na sztucznej inteligencji – niedawno szukałem takiego rozwiązania, ale jeszcze nie ma odpowiedniego dla naszych potrzeb.
Wprowadzając dane do generatora, uwzględniamy wiele warunków: dostępność nauczycieli, konieczność dojazdu do różnych budynków, łączenie grup, ograniczoną liczbę sal i wiele innych czynników. Trzeba pracować bardzo uważnie, ponieważ jeden błąd może sprawić, że cały plan stanie się wadliwy i nie da się go poprawić ręcznie.
Po wprowadzeniu wszystkich danych przystępujemy do generowania.
Problem polega na tym, że większość programów jest dostosowana do szkół publicznych, gdzie klasy są rzadziej dzielone na grupy – np. na języku angielskim czy WF-ie. Programy radzą sobie z tym tylko do pewnego stopnia. Największym wyzwaniem jest jednak nasza siatka godzin, do której nie są przystosowane.
Mieliśmy nawet ciekawą sytuację – rok temu zgłosiło się do mnie dwóch studentów z Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Wrocławskiego, którzy chcieli stworzyć najlepszy program do układania planów lekcji w Polsce. Szukali szkół modelowych i zapewniali, że mają świetnych programistów, którzy zdobywają nagrody w konkursach. Poprosili o nasze dane, aby móc udowodnić, że są w stanie opracować skuteczne rozwiązanie. Bardzo mnie to ucieszyło i rozpoczęliśmy wstępną współpracę. Gdy jednak zobaczyli, jak skomplikowany jest nasz system, nie chcę powiedzieć, że się poddali, ale woleli skupić się na łatwiejszych modelach w szkołach publicznych.
Po wygenerowaniu planu sprawdzamy go ręcznie, aby wychwycić ewentualne błędy. Niestety, niekiedy plan nie może zostać wygenerowany w stu procentach zgodnie ze wszystkimi warunkami, dlatego czasem musimy ustawić mniej restrykcyjne kryteria. Wówczas konieczne jest ręczne sprawdzanie i ustalanie, które warunki zostały naruszone. Czasami konieczne jest pójście na kompromis – muszę podejmować trudne decyzje. Przykładowo, zdarza się, że jedna klasa ma basen i WF tego samego dnia. Ktoś może powiedzieć, że to bez sensu – i ma rację – ale przy 500 uczniach nie da się tego uniknąć. Podobnie w ALO – niektórzy uczniowie muszą czekać godzinę na zajęcia rozszerzone.Ostatnim krokiem jest ręczne przepisanie planu do Excela, aby można było go udostępnić uczniom, wprowadzić do EXTRANETU oraz nanosić zastępstwa na poszczególne dni.
Podsumowując: tworzenie planu lekcji zaczyna się w marcu i, jeśli wszystko pójdzie dobrze, kończy się w sierpniu, choć w rzeczywistości trwa często do początku września. Cały proces zależy od wielu czynników, często niezależnych od osoby układającej plan, takich jak wyniki rekrutacji, warunki lokalowe czy dostępność nauczycieli. Kluczowe jest jednak posiadanie kompletnych informacji – czyli wiedzy, jakie są potrzeby i kto je zrealizuje.
T.G.: Rozumiem, że niedoskonałości programu również wpływają na ostateczny kształt planu. Czy problemy z nim sprowadzają się głównie do długości generowania?
Pan Dyrektor: Głównie tak. Program nie ma ograniczonej liczby sprawdzanych kombinacji, co wydłuża cały proces. Wciąż szukam nowych, także zagranicznych rozwiązań, aby usprawnić ten etap. Jednak największym problemem jest czynnik ludzki – bez informacji o dostępności wszystkich nauczycieli nic nie da się zrobić. Dojazdy między budynkami również stanowią duże wyzwanie. Sądzę, że za rok, gdy spotkamy się już wszyscy na Pautscha, problemy logistyczne będą mniejsze – zniknie konieczność przemieszczania się i kwestie lokalowe.
T.G.: Czy nie warto byłoby stworzyć ogólnopolskiego, kompleksowego systemu z bazą nauczycieli, aby efektywniej gospodarować zasobami ludzkimi? Może warto napisać do Ministerstwa Cyfryzacji?
Pan Dyrektor: Coś takiego już częściowo istnieje – np. Oświatowy Rynek Pracy i Ogólnopolska Baza Ofert Pracy dla Nauczycieli, gdzie publikujemy ogłoszenia o pracę. Jednak wspólny system planowania lekcji dla wszystkich szkół nie istnieje.
T.G.: Dobrze, ale czy taka wyjątkowość naszego planu, naszej siatki godzinowej, innej od reszty, nie wpływa negatywnie na gospodarowanie tych godzin? Czy nie wychodzimy na tym źle?
Pan Dyrektor: Nie. To jest zrobione właśnie po to, aby było lepiej. Aby bardziej dostosować plan lekcji do potrzeb uczniów. W innym wypadku wszyscy musieli by się równać do planów lekcji klasy 7 i 8, lekcja czytania była by 40 minutowa i później młodsze klasy kończyłyby lekcje. Sprawdzaliśmy wiele wariantów i ten jest najbardziej wydajny.
T. G.: Dziękuję za rozmowę i poświęcony czas.
Pan Dyrektor: Również dziękuję. Życzę wszystkiego dobrego.