Za dwa tygodnie będą miały miejsce wybory prezydenckie. Zaczyna się prawdziwa wojna. Mimo że teoretycznie kampania prezydencką trwa już od dawna, większość ludzi zacznie się interesować kandydatami zaraz po majówce, albo… w ogóle nie będą się interesować. W tym czasie politycznego szału każdy z nas usłyszy poglądy stereotypowego wujka, który jeśli przy obiedzie nie opowie jak zły jest Tusk albo Kaczyński (zależy od jego poglądów), emocje po prostu go zniszczą, wykończą. I… taka porada: jak widzicie, że u kogoś leci Republika w telewizorze, to nie atakujcie PiS-u, a jak leci TVP lub TVN to zostawcie biednego Tuska w spokoju. Przygotujcie się, że w najbliższym czasie poznacie przekonania całej swojej rodziny. Zapewne każdy już ma swojego faworyta w wyborach, lecz jeżeli ktoś jeszcze się zastanawia kogo wybrać, ten artykuł (i następne) może pomóc rozwiązać ten dylemat.
W największym konflikcie w tym politycznym wyścigu uczestniczą kandydaci dwóch największych partii: Rafał Trzaskowski oraz Karol Nawrocki. Jako że większe poparcie ma prezydent Warszawy, najpierw chciałbym się skupić na obiektywnej ocenie jego wystąpień, choć nie wątpię, że przyjdzie pora i na Nawrockiego. Pisząc, specjalnie pominę wyniki sondaży o tym, kto wygrał daną debatę, ponieważ często bazują one wyłącznie na światopoglądowych przekonaniach ludzi (ludzie niezwykle często wybierają osobę, której poglądy im się podobają, a nie tą, która faktycznie na debacie zabłysnęła).
Rafał Trzaskowski nie wziął udziału we wszystkich debatach, ale tylko w Końskich i w Super Ekspresie. I to już może być błędem. Gdy bowiem prezydent Warszawy uważa telewizję Republika za stronniczą (dlatego się w niej nie pojawił), przychodząc do telewizji ,,przeciwnika” pokazałby niejako swoją odwagę. A tak wyszedł na dezertera, który musi mieć debatę ustawioną po swojemu, bo jak nie… to nie przyjdzie.
Jeżeli zaś chodzi o pierwszą wymienioną debatę (w Końskich) uważam, że w skutkach była dość niejednoznaczna. Z jednej strony miał być to dzień, w którym duopol partyjny mocno się rozkręci i sam Rafał bardzo na tym skorzysta. Z drugiej strony słabo wypadł zapraszając dwie godziny przed rozpoczęciem innych kandydatów. Warto zaznaczyć, że niektórzy z nich musieli się wdzierać siłą, co raczej nie było dobrze odbierane przez obserwatorów debaty. Dzięki temu wydarzeniu wszyscy mogą mieć do niego pretensje: Ci, co przyjechali, bo musieli się wdzierać siłą i ci, co nie przyjechali, bo dostali zaproszenie dwie godziny przed debatą i nie mieli jak przyjechać. Dodatkowo, narosły także kontrowersje na temat kosztów tej debaty, które miał teoretycznie pokryć sztab Rafała Trzaskowskiego, ale dowodów na to na razie nie dostaliśmy. Z drugiej strony, była to bardzo ważna debata, gdzie pojawienie się na niej automatycznie dać mogło poparcie.
Jeżeli zaś chodzi o debatę w Super Ekspresie, na początku sytuacja prezentowała się dobrze, a nawet premier w połowie debaty wydał werdykt, że Trzaskowski wygrał.

W trakcie debaty Trzaskowski prezentował się dobrze, z uśmiechem, jednakże w drugiej części debaty, zamiast merytorycznych wypowiedzi przykleiła się do niego łatka, że ciągle odpowiada słowami: „czasy się zmieniły”, więc nie zdziwcie się, jak znajdziecie obrazki w rodzaju:

Trzaskowski w debatach raczej próbował pokazać, że za czasów PiS-u było gorzej, niż ukazać swój własny program – co właściwie było bardzo dobre, bo rozkręcało to duopol (zjawisko, gdzie ludzie wybierają spośród dwóch partii, bo głosując na inną partię według nich głos byłby stracony). A może on go po prostu nie ma? Ale o tym kiedy indziej…
Ignacy